Strona:Lafcadio Hearn - Lotos.djvu/88

Ta strona została uwierzytelniona.

się od ludu, który czułość swego serca posuwa aż do troski o spokój dusz swoich koni i bydląt.
Zjeżdżając z pochyłości szybko na dół, kurumaya skręcił tak nagle w bok, że przestraszyłem się niemało, gdyż droga prowadziła samym brzegiem stromej, więcej niż sto metrów głębokiej przepaści. Stało się to z powodu nieszkodliwego węża, leżącego na drodze, któremu Akira nie chciał krzywdy uczynić. Wąż niedotknięty popełzał dalej, obracając głowę i patrząc na nas.
Pośród pól ryżowych, poczynają się jakieś dziwne znaki. Wszędzie, śród dojrzewających zasiewów, widzę wystające niby strzały z piór — strzały modlitewne. Biorę jedną, by przypatrzeć się jej z bliska. Drzewce jej, jest to cienki, ledwie w jednej trzeciej rozłupany kij bambusowy. W szparę wklejony jest kawałek mocnego, białego papieru, pokrytego ideogramami, a rozczepione końce drzewca są razem silnie związane. Zdaleka wygląda to jak długa, lekka, pierzasta strzała. Ta, którą trzymam w ręce, ma wypisane słowa: „Yu-asaki-jinja-kozenson-chu-an-zen“ (Bogu, którego ołtarz stoi we wsi koło cmentarza). Inna ma napis: „Miho-jinja-shogwan-jo-ju-go-kito-shugo” co oznacza, że bóstwo świątyni Miho-jinja wysłucha łaskawie każdą prośbę, zwróconą ku niemu. Jadąc dalej, widzę, że strzały śród pól ryżowych stają się coraz liczniejsze. Jak okiem sięgnąć, bielą się od nich pola, niby zasiane białym kwiatem.
Czasem, dokoła małego ryżowego pola widzę niby magiczny płot, złożony z małych kijków bambusowych, złączonych liną, na której wiszą długie