Strona:Lafcadio Hearn - Lotos.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

że z wielkim żalem przyjdzie mi się rozłączyć z niemi.
Podczas gdy gospodarz prowadzi mię do kąpieli, przyczem ofiarowywuje się sam mnie myć, jak gdybym był małem dzieckiem, żona jego przyrządza dla nas smaczną wieczerzę, złożoną z ryżu, jaj, jarzyn i słodyczy. Troszczy się bardzo o to, czy potrafi zaspokoić mój smak i przeprasza, iż nie może mi nic innego ofiarować.
„Niema dziś wcale ryb”, tłumaczy się, „gdyż dzisiaj jest pierwszy dzień Bonku, święta umarłych. 13-go, 14-go i 15-go, dnia tego miesiąca, niewolno nikomu dotknąć ryby, dopiero 16-go odbywa się połów. Kto ma oboje rodziców żyjących, ten 16-go może spożywać ryby, ale jeżeli stracił ojca lub matkę, to nawet 16-go jeść mu nie wolno.
Podczas, gdy tak te dobre dusze gwarzą, słyszę z daleka dziwny odgłos, — dźwięk, który znam już z jakiegoś tańca. Jest to równomierne, łagodne, spokojne klaskanie w dłonie, a równocześnie dobiega uszu naszych głos bębna.
„Musimy pójść zobaczyć”, woła Akira, „to jest Bon-odori, taniec święta umarłych. Zobaczy pan tutaj Bon-odori tańczone według prastarych czasów, jak nigdzie już w miastach nie tańczą. Tutaj pozostało jeszcze wszystko tak, jak niegdyś było; w miastach jest już inaczej.
Ubieram się czemprędzej, wkładam na siebie lekki płaszcz, o szerokich rękawach, zwany yukata, który wszystkie japońskie hotele mają dla gości, mężczyzn. Powietrze jest tak parne, że nawet w tej lekkiej szacie ledwie oddycham. Noc jest przepiękna,