Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No11 part3.png

Ta strona została skorygowana.

Niech hrabia Roman i pan Filip nie wyobraża sobie, że jemu tylko przysługuje prawo otwierania drzwi dziedziczki.
Do głowy po rozum! panowie, ale niechże Zebrzydowscy nam jej bez walki nie zabiorą.
— Słowo honoru ma słuszność, ma słuszność! odezwano się ze wszystkich stron.
Nazajutrz po wieczerzy Bończa, gdy sobie przypomniał wczorajszą mowę swoją, która niezmierne na młodych sąsiadach uczyniła wrażenie, sam sobie wyrzucał poniekąd tę niezręczność, ale już było po czasie. Młodzież się rozjechała do domów, przemyślając jak się dostać do Gromów. Uda się nie uda, myślano sobie, sprobować się godzi, a choćby krwi tym panom napsuć.
Nastąpiły więc w łonie licznych rodzin, mających młodych panów na wydaniu, narady bardzo poważne nad sposobami dostania się do Baronównej.
Postanowiono śpieszyć się nie wiedząc, że panna wyprosiła sobie przedłużenie ostatnich dni swobody do trzech tygodni. Okolica była dosyć obfita w kawalerów, począwszy od hrabiów, których było dwóch i baronów, których liczono trzech. Reszta dobra, stara szlachta pisała się von i utrzymywała, że tyle co i pierwsi była warta.
Pierwszy z hrabiów był Nepomucen hrabia Dambski, ojciec jego niegdyś wysoki urzędnik był w istocie w ścisłych stosunkach z nieboszczykiem Baronem ojcem Loli, większą część roku mieszkał on w Wiedniu, majątek zdawszy na syna. Był to Galicyanin wiedeńczyk, osobny rodzaj pana galicyjskiego, który nie mógł żyć bez dworu, bez plotek wiedeńskiego bruku, bez Dauma, Volksgartenu, teatru i wszystkiego co się składa na roskosze naddunajskiej stolicy. Stary już hr. Dambski, grał jeszcze rolę młodą i o życiu jego wdowiem na ucho rozpowiadano sobie historye różne, niezbyt budujące. Potrzebował od syna pieniędzy wiele, ale trwonił je w sposób najprzyjemniejszy. Życie wiedeńskie w ogóle kosztuje wiele, a wieczorne partyjki u Sachera są drogie.
Hr. Dambski nosił tytuł Szambelana, a choć w czynnej służbie nie był, i to go do wielu kosztownych często wystąpień urzędowych obowiązywało.
Syn hrabiego, który zrazu probował karyery wojskowej, a w tej mu się nie powiodło, potem niby dyplomatycznej w której nie był szczęśliwszym, naostatek zamieszkał na wsi, gdzie się nudził, ale tu tylko spodziewał się ożenić bogato i tem interesa swe poprawić. Ojciec i syn byli ludźmi pięknego wychowania, i najmilszej powierzchowności. Szambelan wydawał się prawie młodszym od syna, którego owe próby życia niezmiernie na ciele i zdrowiu zrujnowały.
Hr. Nepomucen słuszny, twarzy przystojnej, chudy, suchy, blady, nieco kaszlący, miał rysy arystokratyczne, dziwnej regularności linii, lecz nic nie mówiące. Patrząc nań zdala można go było wziąć za genjalnego człowieka, tak twarz zdawała się mówić wiele w istocie wyżyty, zimny, zadziwiał przy bliższem poznaniu nicością swą i komunałami jakie prawił. Ale był najlepszego w świecie tonu. Wadą i nałogiem którego się pozbyć nie mógł, bo ten pewnie ze stanu zdrowia pochodzić musiał, było nieustanne ziewanie.
Spazmatyczne to rozdrażnienie napadało go często w sposób tak utrapiony, że wychodzić musiał z pokoju.
Zresztą był to bardzo miły i nikomu nie szkodzący człowiek, oprócz że się uważał za jednego z najpiękniej urodzonych panów w całej prowincyi i mało kogo uznawał sobie równym. Zwykł był mawiać o Dambskich jako o stojących na równi z Lubomirskiemi i Potockiemi... Śmiano się z tego, ale on nie widział tego i znać nie chciał...