Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No14 part5.png

Ta strona została skorygowana.

— Pani się gniewa...
— Ja! wcale nie! śmieję się, bo to po prostu śmieszne!
Westchnął hrabia.
— Cóż ja mam począć!
— Jak się panu zdaje.
— Kilkanaście dni takich wizyt... takiego nacisku...
— Każ kartę przybić na bramie! rozśmiała się złośliwie Baronówna, a zwracając się nagle ku zdumionemu jej śmiałością Romanowi, dodała: szanowałam i szanuję życzenie ojca i wolę opiekuna, którego kocham, zawarowałam sobie jednak trochę swobody, która mojej ofiary miała być nagrodą. Widzę że pan hrabia już teraz ją chcesz krępować! Cóż będzie potem?
— Ja wcale nie krępuję swobody, wyjąknął hrabia, ja tylko pytam pani o znaczenie tych odwiedzin.
— Zapytaj pan o nie tych co przyjeżdżali, odparła uspokajając się Lola.
— Pani o tem nic nie wiedziała..
Lola się zaczęła śmiać, obrażony Roman skłonił się i rzekł dobranoc. Sądził że to będzie cios stanowczy i ostateczny. Baronówna wróciła powoli do salonu, prawie nie poruszona; okoliczności te zmusiły Romana do wystylizowania listu do stryja. Rozkazał więc panu François, aby dobył tekę podróżną i przyrząd do pisania.
Wybierając się na dni kilka hrabia był nawykły wozić z sobą wszystkie przybory jakich mógł potrzebować, gdyż pospolitym papierem, zwyczajną kopertą, ordynaryjnym atramentem i piórami, jakie się wszędzie spotykają posługiwać się było dlań niepodobieństwem. Jak ubranie jego wymagało mnóstwa przygotowań nader wyszukanych, tak też każda czynność tylko z pewnemi warunkami dopełnianą przez niego być mogła. Portfel, zawierający kancellaryjne przybory był przepyszny, ze skóry juchtowej z herbami i cyframi.
We środku liczne przedziałki mieściły papier z imieniem, cyframi, herbem i papier fantazyjny, takież koperty garniturowe różnych formatów, gdy wedle prawideł papier i koperta bardzo rozmaicie używane być mogą i muszą, a nauka przyzwoitości wskazuje do kogo na półarkuszku a do kogo na półćwiartce pisać się godzi. Hrabia Roman rozłożył wszystko na osobnym stoliku i potrzebował pół godziny do przygotowania się do pisania, nie żeby zebrać myśli, lecz żeby samą czynność odbyć jak należało... Już w chwili przystąpienia do listu, wątpliwość poczuł, czy mu się skarżyć wypadało, i rozwiązał ten węzeł gordyjski niemożnością wyjścia inaczej z nader trudnego położenia. Potrzeba było zawiadomić hrabiego Filipa jak tu rzeczy stały i jak narzeczona była usposobioną. Chociaż oburzony jej postępowaniem, Roman miał czas zwolna ochłonąć i wyrachować, że stryja powinien był jak najchłodniej o tem objaśnić, okazując jak najmniej zazdrości i gniewu. Siadł więc do listu, podłożywszy linjowany papier, dobywszy bibułę, wyprobowawszy pióro. List w formie i rodzaju dziennika zdał mu się najwłaściwszym. Opisał więc przybycie swe, osoby które zastał, odwiedziny jakie nastąpiły, później dotknął rozmowy z Baronówną, ale tę złagodził znacznie. Żądał od hrabiego Filipa aby go wsparł swą radą i przyznawał się otwarcie, iż dotąd nie tylko nie postąpił we względach panny, lecz niemal część ich stracił, jeśli się tak wyrazić godziło. Szło mu źle jednem słowem, a najazd sąsiadów zdawał mu się umyślnym środkiem obronnym, aby zbliżenie utrudnić.