Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No17 part3.png

Ta strona została skorygowana.

bić na sobie nie mogę, odparł śmiejąc się smutnie hrabia. Doktór wziął za puls...
— Poradzimy na to, rzekł, lecz niech pan hrabia dopomoże lekarstwu, tą silną wolą, która działa cuda, trzeba chcieć... myśli niepokojące odegnać i zasnąć...
Pęklewski jednej z flaszek stojących przy łóżku wziął ciemną mixturę i podał jej łyżkę hrabiemu, który posłusznie połknął i śpiesznie przyłożył głowę do poduszki.
— Zbudźcie mnie, gdy myślicie że będzie miała nadjechać, potrzebuję się ubrać.
Zasłonięto firanki, Pęklewski rzucił się w fotel lecz znać było, że go to wszystko dosyć niepokoiło. Roman wypoczywał i zajmował się rozporządzeniami na przyjęcie narzeczonej.
Około godziny jedenastej dano znać, że powóz od strony Gromów się zbliża, Staraniem hrabiego przygotowane były pokoje dla baronównej, w których przebrać się, spocząć i śniadanie znaleźć miała. W chwili gdy powóz zachodził przed ganek, stary hrabia się przebudził.
— Przyjechała? zapytał.
— W tej chwili, odezwał się Pęklewski. Sen trochę w istocie uspokoił chorego, który kazał sobie podać zwierciadło, spojrzał w nie i nic nie mówiąc zażądał, aby go ubrano.
Ubiór ten mógł tylko do połowy jego osoby być zastosowany, nóg bowiem tknąć nie było można, obwinięto je tylko świeższą kołdrą i hrabiego przeniesiono na krzesło o kólkach, które z nim razem zatoczono do saloniku...
Kazał zawołać hr. Romana.
— Widziałeś Lolę? spytał gdy wszedł.
— Przyjąłem ją, gdy z powozu wysiadała, odpowiedział hrabia, kazała mi powiedzieć, że gdy Stryj zechcesz w każdej chwili widzieć się z nim może. Nie rozumiem nawet tego, bo sądzę, że się ubierać musi... Stary spojrzał na zegarek.
— O której przybyła? spytał.
— Było około jedenastej.
Pomyślał nieco hr. Filip, była dwunasta godzina.
— Będę musiał nieco dłużej pomówić z Baronówną rzekł do Romana, bądź gotów, gdybym w skutek rozmowy zawołał, będziesz mi potrzebnym...
Roman się skłonił, był zaś w zupełnej gotowości, gdyż powróciwszy wziął kąpiel, zjadł, przespał się nieco i nowe włożył ubranie taki wytworne i tak skromne razem, iż mógł się w niem ukazać choćby na śniadanie u dworu. W krawacie fantazyjnym (który we własnym domu i przed obiadem uchodził) wpięta była śpilka rzadko się ukazująca. Wyobrażała ona główkę osłonioną tajemniczo z palcem na ustach... Jubiler myśl i rysunek tego cacka zapożyczył ze sławnej rzeźby Préault’a.
Roman był tego dnia nadzwyczaj z siebie zadowolniony. Nie więcej nad kwadrans pracował nad politurą paznokci, które błyszczały jak opale i kształtem owalnym mogły zazdrość obudzić w kobiecie. Ręka nie była zbyt małą, ani bardzo wdzięcznych kształtów, lecz sztuka poprawiła naturę.
Zebrawszy myśli, hrabia Filip dał znak, aby go wytoczono do salonu. Doktór miał oznajmić Baronównie, iż opiekun tam czekał na nią. Wkrótce otwarły się też drzwi i Lola w skromnym stroju podróżnym, czarno ubrana weszła.
Oczy hrabiego wlepione we drzwi na chwilę z niej nie zwróciły się, twarz przybrała wyraz smutny.
Lola pomięszana, ale z uczuciem wielkiem zbliżyła się doń usiłując uśmiechnąć.
Przywitanie było milczące lecz serdeczne; hrabia wskazał obok przygotowany fotel. Ledwie mógł mówić tak był wzruszony, wziął ją za rękę i całując począł.