Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No17 part5.png

Ta strona została skorygowana.

za was i dla was obojga widzę jaśniej, rachuję ściślej i że się nie mylę. W każdym razie moja rachuba ma więcej szans prawdy, niż inne.
Czyż Roman biedny tak ci jest wstrętnym?
Lola na ustach już biegnące słowo wstrzymała, ręce jej ścisnęły się mocno i szybko poprawiła się.
— Nie.
— Ośmiel go, pozwól mu się zbliżyć... błagał stary. Powtarzam ci raz jeszcze, on jest mojego rodu nadzieją, moją przyszłością którą chcę w twe ręce oddać i powierzyć. Nazwisko nasze piękne, stare, zasłużone chcę uratować od zapomnienia i zguby... to, to jedyne moje pragnienie, to był cel mojego życia od czasu jak innego się wyrzekłem. Nie mam nikogo oprócz Romana, a Roman sam, bez ciebie zginąć może lub się zmarnować.
Z drugiej strony o twój los mi idzie. Kocham cię więcej niż jego, przyszłość twoja obchodzi mnie jak własnego dziecięcia.
Głos starego był tak błagalny, tak przejęty, iż Lola wzruszyć się nim dała.
— Kochany hrabio, rzekła, spełni się wola twoja, licz te dni które mi dałeś, to ostatnie dni swobody... nie odbieraj mi ich. Ja ich potrzebuję aby zwyciężyć samą siebie, aby się oswoić z tą przyszłością i z tym człowiekiem... Daruj mi je.
— Ja ich nie odbieram! przerwał hrabia chwytając ją za ręce, lecz rachuję na ciebie...
Odetchnął nieco.
— Roman się skarżył, rzekł, iż byłaś dla niego zbyt surową, natłok gości, których nacisku zrozumieć nie mogę, przeszkadzał mu się dać poznać. Zkąd że tak nagła sąsiadów czułość?
— Ja tego nie rozumiem, odpowiedziała baronówna, i zamilkła...
Nic nie mówiąc hrabia wziął za dzwonek, który stał przy nim na stoliku i zadzwonił. Kamerdyner ukazał się we drzwiach.
— Prosić hrabiego Romana, rzekł sucho. Lola usłyszawszy to pobladła, ale spojrzenie na schorzałego starca odjęło jej odwagę odezwania się choć słowem. Czekała z rezygnacyą na przybycie zapowiedzianego, który ukazał się w całym blasku, z wyrobionym widocznie na ustach uśmiechem. Hrabia przybrał twarz niemal surową.
— Przywołałem. cię, odezwał się, abyś jeszcze raz podziękował kochanej mojej pupilli za dane słowo. Winieneś jej największą wdzięczność za to że cię przyjąć raczyła i spodziewam się, że ją całem życiem będziesz się starał okazać...
Hr. Roman zmięszał się mocno, zarumienił, skłonił i wyciągnął rękę sięgając po dłoń panny, którą chciał ucałować.
— Padnij jej do nóg, zawołał stryj nie będzie to za wiele. Mnie winieneś wychowanie i przysposobienie za syna, ale jej winien będziesz przyszłość całą.
Nawykły do posłuszeństwa, choć z pewnem wahaniem Roman zbierał się przyklęknąć na jedno kolano z należnemi dla ubrania swojego ostrożnościami, gdy Lola, której oczy łez były pełne, zerwała się z krzesła, by tej sceny uniknąć i odbiegła kilka kroków.
Stary popatrzał na oboje i westchnął.
— Oboje jesteście młodzi i nieśmieli, szepnął po cichu, lecz mam nadzieję, iż bliższe poznanie te pierwsze lody połamie.
Roman widocznie chciał coś powiedzieć i nie wiedział jak się odezwać.
— Pani zechce wierzyć, mówił jąkając się, pani będzie przekonaną, pani zaufa mi.
Lola spojrzała nań szybko... Nie dokończył już, i w rękę drżącą pocałował...