Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No3 part3.png

Ta strona została skorygowana.

Gdy Loli von Wilmshofen wychowanie się rozpoczęło, a ojciec jej umarł, hr. Filip któremu opieka nad jedynaczką powierzona była, przy pomocy pani Nieczujskiej, prosił jej ażeby w Gromach zamieszkała. Jej one winny były, że się w stanie dobrym doczekały dziedziczki.
Ciocia Nieczujska w szeregu postaci wchodzących do naszej powieści, niepospolite jako oryginalne zjawisko winna by zająć miejsce.
Nie była ona nigdy piękną, może nawet nigdy nie wydawała się młodą, ale za to starzejąc śladu przeżytych lat nie okazywała po sobie. Ciemnej płci, zawiędła, krzepka, zdrowa, rumiana, miała w ruchach, mowie i minie coś żołnierskiego. W istocie była też wdową po kapitanie artyleryi, z którym żyła tylko rok jeden.
Przywiązana do niego, nie pomyślała nawet nigdy o powtórnych ślubach, a Lolę ukochała jak własne dziecię, chciała też wychowywać ją w domu, lecz hrabia właśnie dla tego przywiązania pani Nieczujskiej i wpływu jaki na dziecię wywrzeć mogła, powierzyć go jej nie chciał. Oddano panienkę na najdroższą i doskonałą pensję klasztorną i powierzono osobliwej pieczy pół tuzina guwernantek, nauczycielek i nadzorczyń.
Nieczujska wiedziała co z tego wyniknie, stękała, płakała, ale się oprzeć nie mogła opiekunowi, a oprócz tego czuła się biedną na jego i Loli łasce, nie miała kąta była więc powolną, choć się oburzała i gniewała.
Położenie jej w ciągłej ją stawiło z charakterem sprzeczności. Stworzona do rozkazywania musiała być posłuszną. Całą pociechą jej było to, że się spodziewała po powrocie Loli do domu, zwolna ją po swojemu na żywe przerobić stworzenie.
Tak jak Chorąży syna, ona Lolkę nazywała Lalką i laleczką, a miała słuszność, gdyż śliczną ową panienkę inaczej było trudno nazywać.
Od dzieciństwa aż do tej chwili, Lola nigdy z prawdziwym światem i z rzeczywistem nie zetknęła się życiem, żyła w atmosferze sztucznej w zaczarowanem kole fikcyj i obrazów kosztownych. — Jak roślina w szklarni wyhodowana którą lada zimniejszy oddech powietrza mrozić może, Lola wychodziła w świat pieszczonym dziecięciem bezbronnem, któremu wszystko prawdziwe było obcem.
Bogata baronówna kochana przez wszystkich, wychwalana, nawykła by jej dogadzało co ją otaczało, niepojmująca w świecie niepodobieństw i niemożliwości, stawała w obec wielkiej życia zagadki jak zaczarowana księżniczka, która po stuletnim śnie budzi się nie wiedząc gdzie się znajduje..
Krótki pobyt w Gromach z panią Nieczujską, która nie mogła zbyt obcesowo napadać na biedną istotę serdecznie ukochaną — nie starczył na zmienienie tego stanu ducha i serca... Przyłożyła się też uboczna okoliczność do utrzymania Loli w śnie młodości. Jadąc na wieś uprosiła u opiekuna pozwolenie, przywiezienia z sobą na pierwsze dni samotności, dawnej przyjaciołki i koleżanki z pensyi, od roku już zamężnej, niejakiej Hermancji z Fiflów Grzegorskiej Miał to być mentor dobrany najwłaściwiej na pierwsze w świat występy, ale nigdy nieszczęśliwiej trafić na nauczycielkę nie mogła baronówna. Pani Hermancia córka bogatego bankiera żona młodego spekulatora miljonowego, już pierwsze luta przebyła na pensyi w tych pewnych złudzeniach co Lola, a od roku nie widziała innego świata znowu oprócz salonów wiedeńskich i lwowskich i kunsztownej kultury.
Nie myślała dotąd o niczem oprócz strojów, występów, zabaw, podróży i trwonienia życia jak najprzyjemniejszego. Było to dla niej głównem zadaniem. Wydana za mąż wprost prawie z pensyi za młodego egomości którego nie znała prawie, położeniem nawet