Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No3 part5.png

Ta strona została skorygowana.

— Powiadam ci, Hermo ty moja droga, nie ma dziwniejszego losu na świecie nad mój!.. Powtarzam za ciocią Nieczujską, do czego te podobne... to nie ma sensu...
— Oryginalne, nie przeczę, odparła bawiąc się sznurem czarnym swej rannej sukni Herma, ale jużem ci mówiła że i ja nie inaczej prawie poszłam za mąż... I muszę dodać, kiedyż my inaczej wychodzimy, my nieszczęśliwe niewolnice, kupowane na tym targu który się nazywa salonem? Czyż my kiedy znamy narzeczonego, widując go po godzinie na dzień w białych rękawiczkach, teatralnie występującego ze wszystkiemi swemi talentami i przymioty?
— To prawda! ale ja! ja spodziewałam się, ja marzyłam... jam sobie zawsze mówiła że nie oddam ręki póki serca nie oddam... a tu...
— O! serce! rozśmiała się Herma... Między nami dwiema, wiem że nas nikt nie słucha, myślisz że ja mego Seweryna kocham? Miły mi jest, przywykłam do niego, nie mam wstrętu, ale kochać!! Żebyś go zobaczyła, wcale nawet przyzwoicie wygląda, pół godziny mówi rzeczy zajmujące ale kochajże się w człowieku, który cały dzień gorączkuje się nie dla ciebie tylko dla pieniędzy, wraca do domu z pełną głową kursów i bilansów i przez sen mówi o podwyżce i spadku papierów...
— Ale bo ciebie wydano za spekulanta? przerwała Lola...
— Tak, a ty możesz pójść za sportewena, za myśliwca, za gospodarza, za niewiem kogo i będziesz miała ze starszą jego namiętnością tak samo do walczenia jak ja... Takie to już teraz nasze życie...
Westchnęła i rozśmiała się zaraz...
— Ale! co tam... na miłości idealne już wcale rachować nie można. Od czasu jak kucharki poprzebierały się za Heloizy, nie ma już Abelardów... Nasze zadanie nie dać się zgnieść, opanować, zostać paniami, no i dobrze się bawić.. Życie może być takie zabawne.
— A! pleciesz doprawdy nie do rzeczy.., nie masz litości nademną, poczęła Lola... a tu losy moje rozstrzygać się mają.
Załamała ręce.
— Ja muszę iść za tego hrabiego! muszę, co za wyraz okropny! Kobieta która musi.. nie może chcieć... i ja nie chcę... Nie chcę a muszę! powiedz to sobie.
— Mówimy to sobie drugi dzień... przerwała Herma, ale czegoż musisz?
— Hrabia, mój opiekun zaręcza, przysięga że to była wyraźna wola ojca mojego. On tak był dobrym dla mnie, a dziś umierając zaklina mnie abym spełniła wolę ojca i jego, że to jest jedyny środek do szczęścia — a dla niego to co mu śmierć osłodzić może...Słowem... wszystko to razem... stawia mnie w konieczności, w okropnej konieczności.
— Śmiej że się z tej konieczności okropnej! Ty bo masz jakieś usposobienie do pojmowania tragicznie życia... Mówią że postawą przypominasz Rachelę... to też i na karę masz miłujące role tragiczne. Co za okropna rzecz pójść za młodego, przystojnego, dobrze wychowanego hrabiego, który jest w dodatku bogaty...
— Ale ja go nie znam! wykrzyknęła Lola z rozpaczą.
— Togo poznasz!
— A jeźli mi się nie podoba?
— No — to go będziesz znosić jak ja mojego.
— A jeśli podoba mi się inny...
— Nie! ty bo koniecznie tragedję sobie komponować musisz... zawołała Herma.. Nie będziesz miała czasu mysleć o tem... świat cię porwie! Będziemy się bawiły.. bawiły! szalały...