Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No4 part1.png

Ta strona została skorygowana.

Lola milcząc wzięła chustkę ze stołu i pełna majestatu, wyszła. Hermę zatrzymała Nieczujska... szepcąc po cichu.
— Cóż ona myśli? co mówi?
— Mnie się zdaje, w ucho Cioci sypiąc wyrazami przerywanemi śmieszkiem Herma — mnie się zdaje, że ona mówi o straszeniu ale sama jest w niemałym strachu... W istocie takie za mąż pójście! Moja kochana pani Nieczujska, ja sama wyswataną zostałam jakby parową machiną, ale zawsze jeszcze nie tak..
— Bóg wie co to jest, odparła Nieczujska, naprzód że to oboje młode... powtóre, prawie się nie znają i tak łap, cap, — do ołtarza a wszystko to dla tego, że opiekun z puchliny umiera i lęka się, aby mu dziedziczka Gromów się nie wymknęła. A co potem będzie z obojgiem tych dzieci, to już na pana Boga spuszczają Śliczne mi ożenienie..
Ruszyła ramionami Nieczujska, spojrzała na Hermę i niezmiernie zdziwioną została widząc ją, jak zawsze, śmiejącą się tym śmieszkiem na pół dziecinnym — który zwiastował prawie radość iż tak osobliwej przygody miała być świadkiem...
— Cóż na to już radzić! zawołała — i ja pobiegnę się ubierać, bo bym ani jednej sceny z tej komedyi czy dramatu stracić nie chciała, a muszę się też jak do loży wystroić.
Gdy się to działo na gotyckim zameczku w Gromach, hrabia Roman przebudzony uderzeniem powozu na mostku, wyjrzał i z przerażeniem zobaczył przed sobą w pewnem oddaleniu cel swej podróży — wieżyczki niezdarne sławnej rezydencyi Hofratha i Barona Wilmshofena.
Zbliżała się chwila stanowcza... a Roman nie miał czasu a raczej zapomniał był zupełnie namyślić się i obrachować, jak się miał przedstawić z listem, stryja. Szło o to, a rzecz zdawała mu się niezmiernej wagi, czy jak stał po podróżnemu naprzód zaprezentować się w tużurku, rękawiczkach ciemnych i kapeluszu rannym, a potem na obiad się pójść przebrać, czy też, prosić od razu o naznaczenie mieszkania i formalną na pierwszy występ uczynić toaletę.
Oba systemy te miały coś za sobą obazdawały się dosyć usprawiedliwione, wybór był niezmiernie trudny! Jakże się biedził z sobą pan Roman nie wiedząc co postanowić i chcąc już ciągnąć węzełki, gdy przed powozem rozległo się — Stój! stój! i wydobywszy głowę przez okno, zdziwiony niezmiernie hrabia ujrzał przed sobą pana Cherubina Bończę Bończewskiego, którego niemcy zwali Ritter von Bontcshefski — młodego przyjaciela i nieco dalszego sąsiada... konno w pąsowym fraku jadącego ze smyczą chartów.
Ritter był wieku tego co Roman, usposobieniami i pozycyą socjalną zbliżony do niego, panicz jak on i członek korpusu złotej młodzieży.
— Romciu! co ty tu u licha robisz?
— Cherubin! a ty?
— Ja poluję... jak widzisz.
— A ja z listem stryja jadę do Gromów...
— Stryj podobno dogorywa...
— Ma się w istocie, bardzo źle...