Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No6 part5.png

Ta strona została skorygowana.

wem zajęciem odczytał Bończa i natychmiast począł skwapliwie wybierać się do Gromów.
Nie potrzebujemy mówić o tem nawet, iż od koni począwszy do krawatki wszystko przy wyjeździe na efekt było obrachowane.. Bończa umiał wystąpić i pokazać się, zastosować do okoliczności i odegrać jaką chciał rolę...
Niezmiernie zdziwioną została o niczem nie wiedząca ciocia Nieczujska, gdy ujrzała przez okno powozik i w nim kawalera, który przez kamerdynera domagał się w pilnym interesie widzenia z panią Grzegorską.
Poczęło się parlamentowanie, chodzenie, narady i pani Herma otrzymała bardzo łatwo pozwolenie przyjęcia gościa, który jej jakoby wiadomość o mężu i od męża przywoził. Zgodziła się nawet Baronówna, zaprosić go na herbatę.
Cioci Nieczujskiej, która tę przyjaciołkę jakoś niebardzo lubiła, nie podobało się to, ale do zbytku i do śmieszności surową być nie chciała. Zamilkła.
W salonie przyjęła gościa Herma, i miała czas naśmiać się z nim, nakłócić, nażartować a może i naradzić nim wyszła gospodyni.
Niezmiernie była ożywioną i jakby wyegzaltowaną figlem, który jej charakterowi tak dogadzał.
Niedomyślając się nic w świecie, Lola ukazała się wreście po długiem oczekiwaniu. Charakter dziewczęcia jeszcze rozpoczynającego dopiero życie, nie był tak stanowczo wyrobiony aby o nim coś wyrzec było można; w Hermie równie młodej temperament i zmiana stanu już wskazywały czem być miała w przyszłości, Baronówna szukała drogi, wyrabiała, sobie fiziognomję przyszłą.
Tak jak była, wyglądała na świeżo z klasztoru wyzwoloną pensionarką wiedzącą o tem dobrze, iż jest bardzo bogatą, baronówną i piękną,
Zdawało jej się, że to wszystko razem użyte, nadawało jej prawo być nieco trudną w wyborze i godną hołdów powszechnych... Duma w tem rozwijającem się dziecięcia była może najwyraźliwiej odznaczającym się rysem.
Marzyła o przyszłości i świecie wcale tem nie przybita i nie zmięszana, że miała wyjść za jakiegoś hrabiego, narzuconego jej. Małżeństwo było wrotami do wypuszczenia w świat i na swobodę. Serce i dusza spały.
Lola jak jej towarzyszki czytała wiele ukradkiem podostawanych książek złych i dobrych, nie rozmarzyły ją wcale. Miłość malowana w nich tak czarownie, ale ze wszystkiemi swemi następstwami tragicznemi nie pociągała ją zbytecznie, nawet ciekawości nie nęcąc. Miała o niej to pojęcie, że powinna przyjść jak piorun i że z nią będzie musiała walczyć. Obiecywała sobie jednak zachować całą swą godność i nie poddać się tyrance...
A! śniło się tam w tej główce wiele rzeczy dziwnych o tem nieznanem życiu przyszłem, w którem przedewszystkiem obiecywała sobie grać wspaniałą, wielką, idealną rolę.
Dla tego może na początek i to męczeństwo na które ją opiekun skazywał, nie było dla niej tak straszne, przynosiło jej odrazu rolę... stawiało ją na piedestale, istoty poświęcającej się dla pamięci ojca i woli opiekuna.
Pozowała już jako umęczona i nie zrozumiana.