Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No9 part4.png

Ta strona została skorygowana.

aby rękę podał Hermie, a sama obróciwszy się — o zgrozo! poszła do stołu z garbarzem.
Dobiło to Hrabiego, który długi czas nie mógł potem przyjść do siebie.
— To już za daleko posunięta gościnność, rzekł w duchu — tego rodzaju człowiek...
Spojrzał na gościa, który zasiadł do stołu wcale nie zdając się przejęty łaską jakiej doznał i rozpoczął bardzo swobodną rozmowę, jakby się czuł w kole osób sobie równych.
— Demagog jakiś! myślał Hrabia, ta pogarda wszelkich form przyjętych tego dowodzi, szczęściem że to ptak przelotny i że nam się tu długo naprzykrzać nie będzie.
Rozmowa Nieczujskiego tak jakoś różniła się od pospolitej, że wszyscy tem zostali uderzeni. Zwykle mówiono o dzieciństwach, lub dziecinnie o rzeczach ważniejszych, ten ile razy usta otworzył dotykał przedmiotów i objawiał jakieś poglądy, o których się nikomu nie śniło. Odpowiadano więc pół słowy, panowało zdumienie i jedna tylko gospodyni z wielkiem, jak się zdawało, zajęciem, słuchała tego osobliwszego kuzynka.
Hrabia Roman zgorszony wielce, postanowił temu koniec położyć i dopatrzywszy chwili dogodnej, rozpoczął opowiadania wielce interesujące o modach, o nowych balach jakie się urządzały w stolicy Galicji na zimę i formach jakie na nich miały być przyjęte.
Nieczujski jadł jak zgłodzony i słuchał tych powieści o wielkim świecie z ironicznym uśmiechem.
— A! zawołał, gdy w końcu Hrabia dokończył i milczenie nastało — co to za szczęście dla mnie prostego człowieka, że ja w tem kole, wśród tych ludzi o których elegancyi tak piękne pan hrabia opowiadasz rzeczy, — żyć nie jestem zmuszony! Cóż to za niewola! co to za nudy by były dla mnie, który nie mam tak wykształconego smaku, ażebym umiał ocenić wszystkie przyjemności takiej egzystencyi. Starczyłaby mi za najostrzejszą pokutę..
— Jak to pan rozumie? zapytał.
— Nie obrażaj się pan hrabia, rzekł po prostu z otwartością wesołą Nieczujski. Panowie żyjący w tym| świecie jesteście tem co się zowie grzecznie hommes de loisir, my jesteśmy ludźmi nawykłemi do pracy. Gdyby nam kto kazał myśleć całe życie o zawiązaniu krawatki, o ubiorze, o balach, o wieczorze po którym następuje poranek u kogoś, obiad u innego, wieczerza, potem tańce, wyścigi... a! miły Boże, w tydzień by człowieka nie stało...
Dodawszy do tego wielką troskę o to co włożyć, jakie wybrać rękawiczki, jakiego kroju suknie... jaką, sprawić liberję... co modne a co nie modne...
Śmiał się mówiący, Roman płonął jak człowiek osobiście obrażony.
— Naturalnie, rzekł, że nie wszyscy są stworzeni do tego życia.
— Ja myślę, że nikt odparł Nieczujski, ale wychowanie wzwyczaja do niego, a do innego nie zdatnym czyni.
— Przecież w tym świecie także są zajęcia? rzekł hrabia.
— Jakie? spytał Nieczujski.
— Literatura, sztuki, gospodarstwo, interessa.
— Ale gdzież czas na to wszystko? podchwycił garbarz.
Zamilkli trochę.
Już nietylko Roman sam, ale Lola nawet i Herma tą napaścią tak śmiałą na żywot wielkiego świata zdawały się dotknięte. Śmielsza więc Herma interpelowała.
— Za pozwoleniem, będzie to może niedelikatnie, ale jakże pan co mówisz iż do wielkiego świata niej należysz, pędzisz życie?