Strona:Leśny karzełek.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.
—   13   —

To mówiąc wyszedł, zamykając ją na klucz i pozostawiając w rozpaczy.
Biedna dziewczyna nie wiedziała co począć. Siedziała jak senna, myśląc, jak była szczęśliwa u matki, jak nie groziło jej tam nic złego, przeciwnie kochana staruszka starała się jej zawsze dogodzić...
— Ach! to kara za to, żem była łakoma, że martwiłam matkę nieraz swem domaganiem się o jadło... Za to teraz nietylko ulubionych placków, ale nawet kawałeczka chleba mi nie zostawiono, a głód mi zaczyna nadobre dokuczać...
Ale to mniejsza... Gorsze to, że jutro żyć już nie będę... Nieszczęśliwa, biedna ja dziewczyna!.. I załamawszy ręce płakać gorzko nad swą dolą poczęła.
Wtem posłyszała głos jakiś, który w ten sposób do niej przemawiał.
— Dziewczynko, dziewczynko, powiedz mi całą prawdę, czego płaczesz