— Jest silny.
— Bardzo silny. Nie sądzę, czy istniał kiedy, lub czy istnieje jemu podobny detektyw. Tylko... że mam pewną przewagę nad nim — tę, że on atakuje a ja się bronię. Moja rola łatwiejsza. Prócz tego...
Uśmiechnął się nieznacznie, kończąc swe zdanie:
— Prócz tego znam jego sposób walki, a on nie zna mojego. I chowam dla niego sztuczki, które go zmuszą do zastanowienia się.
Lekko bębnił palcem po stole i tonem pełnym zadowolenia mówił:
— Arsen Lupin przeciwko Sherlockowi Holmesowi... Francya przeciw Anglii... Nareszcie Trafalgar będzie pomszczony!... Ah! biedaczysko nie przypuszcza, żem ja przygotowany... A Lupin uprzedzony...
Nagle urwał krztusząc się napadem kaszlu i ukrył twarz w serwecie, jakby się czem zachłysnął.
— Okruszka chleba? — zapytałem. — Popij trochę wody.
— Nie, to nie to — wyrzekł głosem stłumionym.
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/102
Ta strona została uwierzytelniona.