jak na jabłku. W koło niej szczotkowata czupryna i krótka broda sterczały, jak źdźbła trawy gęste i szorstkie.
— Wilsonie, nie dość ukrywasz swoje zdumienie wobec zdarzeń najnaturalniejsćych w świecie — zaśmiał się Sherlock Holmes z odcieniem szyderstwa.
Wilson wybełkotał:
— Czemu go pan nie zatrzyma?
— Zupełnie tego zdajesz się nie widzieć Wilsonie, że ten gentleman znajduje się między mną i drzwiami, o dwa kroki od drzwi. Nie zdążyłbym małym palcem ruszyć, jak byłby już za drzwiami.
— Nie o to chodzi — rzekł Lupin.
Okrążył stół i siadł w ten sposób, że Anglik znalazł się między nim i drzwiami. Zdawał się na jego łaskę.
Wilson spojrzał na Holmesa, aby się upewnić, czy ma prawo podziwiać ten krok zuchwalstwa. Anglik pozostał nieodgadniony, ale po chwili zawołał:
— Garson!
Garson nadbiegł. Holmes zadysponował:
— Wody sodowej, piwa, whisky!
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/106
Ta strona została uwierzytelniona.