— Aby się znaleść w proszku do zębów u konsula Bleichen... dziwny sposób — zarzuca Lupin.
— Dosyć! — zawołał Sherlock uderzając pięścią w stół. — Nie mnie opowiadać takie bajki. Głupcy niech się dają oszukiwać, ale nie stary list, jak ja.
— To znaczy?
— To znaczy...
Holmes przerwał na chwilkę, jakby dla większego efektu, wreszcie rzekł:
— Dyament, który znaleziono w proszku do zębów, jest fałszywy. Prawdziwy pan zatrzymał.
Arsen Lupin milczał przez chwilę, potem bardzo spokojnie z oczyma utkwionemi w Anglika, rzekł:
— Pan jesteś wytrawny człowiek, panie Holmes.
— Wytrawny człowiek, nieprawdaż? — podkreślił Wilson w zachwycie.
— Tak — przyznał Lupin — wszystko się wyświetla, wszystko nabiera właściwego znaczenia. Ani jeden z sędziów śledczych, ani jeden z dziennikarzy specyalistów, którzy biedzili się nad tymi sprawami, nie za-
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/113
Ta strona została uwierzytelniona.