Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

lę. W środę o ósmej wszystko będzie skończone.
— A ja pod kluczem?
— Bez najmniejszego wątpienia.
— Do pioruna! Ja, com się radował mem życiem bez troski!... Bez troski, bieg interesów pomyślny, wszelka policya do djabła! i owo rosnące poczucie powszechnej sympatyi, która mnie otacza... I to wszystko trzeba będzie zmienić! Trudno, to odwrotna strona medalu! Po pogodzie deszcz... Niema co się śmiać. Do widzenia!
— Spiesz się pan — naglił Wilson, pełen pieczołowitości dla przeciwnika, w którym Holmes budził widoczne poszanowanie, nie trać pani ani chwili czasu!
— Ani chwili, panie Wilson, jedynie tylko tę odrobinę, aby panu wyrazić, jak szczęśliwy jestem z tego spotkania i jak zazdroszczę mistrzowi, który ma tak cennego, jak pan, współpracownika.
Wymieniono ukłony z największą uprzejmością, jak między przeciwnikami, których nie dzieli żadna zawiść, ale których przeznaczenie zmusza do walki bez pardonu. Lupin ujął mnie pod rękę i wyszliśmy z restauracyi.