Sherlock Holmes patrzył nań oczarowany.
— Ah, tak! Ależ, drogi przyjacielu, skąd wiesz to wszystko. Twoja domyślność zawstydza mnie po prostu.
— Oh! bardzo naturalnie — rzekł Wilson, przejęty zadowoleniem — to ja nakreśliłem te znaki wczoraj, wieczorem, według twych wskazówek... lub raczej według wskazówek Lupina, bo list, któryś mi przysłał, był od niego.
Być może, że w tej chwili groziło Wilsonowi większe niebezpieczeństwo, niż w czasie nocnej walki z Holmesem w krzakach. Odczuł on dzikie pragnienie zduszenia drogiego przyjaciela. Opanował się jednak i z grymasem, który był źle udanym uśmiechem, rzekł:
— Doskonale, doskonale, oto doskonała praca, która nas bardzo posuwa naprzód. Czy twój przecudny zmysł obserwacyi i analizy pracował i w innym kierunku? Skorzystam z rezultatów gotowych...
— Doprawdy — nie, na tem poprzestałem.
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.