Sherlock zapalił fajkę i szedł dalej. Wilson zawołał:
— Nie pojmuję cię, Holmesie! twego spokoju... Szydzą z ciebie, igrają, jak kot z myszą... A ty ani słowa!
Holmes zatrzymał się i rzekł:
— Wilsonie, myślę o twoim bilecie wizytowym.
— A więc?
— A więc, ktoś w przewidywaniu prawdopodobnej walki z nami, dostał próbkę twego pisma i mego, posiada też gotowe w swoim portfelu twoje bilety wizytowe. Pomyśl, ile jest w tym przezorności, przygotowania i organizacyi.
— To znaczy?
— To znaczy, Wilsonie, że aby zwyciężyć nieprzyjaciela tak potężnie uzbrojonego, tak cudownie przygotowanego — aby go jeszcze, jak to widzisz, Wilsonie — dodał zwyciężyć, trzeba być — trzeba być mną. I śmiejąc się — nie osiąga się wszystkiego odrazu.
∗
∗ ∗ |
O szóstej w wieczornym numerze “Echo de France” pojawiła się następująca notatka: