Dziś rano p. Thenard, komisarz policyi XVI. okręgu, uwolnił pp. Sherlocka Holmesa i Wilsona, uwięzionych staraniem Arsena Lupina w willi zmarłego barona d’Hautrec, gdzie przepędzili nierozkoszną noc.
Pozbawieni nadto swych walizek, wnieśli skargę przeciwko Arsenowi Lupin.
Arsen Lupin, który tym razem poprzestaje na udzieleniu im lekkiej nauczki, uprasza, aby go nie zmuszali do środków poważniejszych.
— Ba! — rzekł Sherlock Holmes. — Błazeństwo! To jedyny zarzut, jaki robię Lupinowi... Za wiele dzieciństwa... Zanadto ceni sobie galeryę... Za wiele ulicznika w tym człowieku...
— A więc, Holmesie, zawsze ten sam spokój?
— Zawsze ten sam spokój — odrzekł Holmes tonem, w którym grzmiał gniew. — Pocóż mi się irytować? Jestem i tak pewien, że mojem będzie ostatnie słowo.
Jakkolwiek zahartowany mieć można charakter, a Holmes do tych właśnie należy,