gdy przyglądali się fasadzie domu Nr. 25, Holmes mówił:
— Oczywiście, że istnieją przejścia tajemne między tymi wszystkimi domami... Ale tego nie pojmuję...
Po raz pierwszy w głębi przekonania Wilson zwątpił o wszechpotędze swego genialnego towarzysza. Czemu tak wiele mówi, a tak mało działa?
— Czemu? — zawołał naraz Holmes, odpowiadając na myśli Wilsona — bo z tym djabłem Lupinem pracuje się w próżni, na traf szczęścia i zamiast dobywać prawdę z faktów określonych, trzeba po nią sięgać do własnego mózgu, a potem sprawdzać, czy się ona zgadza z faktami.
— Przejścia tajemne jednak?...
— A potem co? Chociaż je będę znał, choć poznam to, którem Lupin przyszedł do adwokata, lub to, którym przeszła jasnowłosa dama po zabójstwie barona d’Hautrec, czy przez to będę cokolwiek dalej posunięty? Czy to mi da broń do zaatakowania go?
— Zawsze jednak atakujemy! — zawołał Wilson.
Jeszcze nie skończył tych słów, gdy cofnął się z krzykiem. Coś spadło u ich nóg —
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/140
Ta strona została uwierzytelniona.