— Ho! ho! — zawołał tenże — jeszcze trochę, a miałbym ramię zgruchotane.
Jeździec szamotał się ze swym koniem. Anglik dobył rewolweru i wymierzył. Wilson chwycił go żywo za ramię.
— Oszalałeś! Sherlock! Patrzaj... Co? Byłbyś zabił tego gentlemana!
— Puść mnie! Wilsonie! Puszczaj!
Szamotali się, tymczasem jeździec opanował konia i dał mu ostrogę.
— Teraz strzelaj za nim! — zawołał Wilson tryumfująco, kiedy tamten już był daleko.
— Ależ człowieku, nie rozumiesz, że to był spólnik Arsena Lupin?
Holmes drżał z oburzenia. Wilson skruszony zapytał:
— Co powiadasz? Ten gentleman?
— Wspólnik Lupina tak samo, jak robotnicy, którzy nam puścili worek na głowę.
— Czy to możliwe?
— Możliwe czy nie, ale był sposób zdobycia dowodu.
— Zabijając tego gentlemana?
— Powalając jego konia po prostu. Gdyby nie ty, byłbym już miał w ręku jedne-
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.