Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

go z towarzyszy Lupina. Rozumiesz teraz swą omyłkę?
Popołudnie było przykre. Nie przemówili do siebie ani słowa. O godzinie piątej, gdy zapuścili się w ulicę Clapeyron, pamiętając już o tem, by się trzymać w pewnej odległości od domów, trzej młodzi robotnicy, którzy śpiewając trzymali się pod ręce, zderzyli się z nimi i chcieli iść dalej, nie rozłączając się.
Holmes, który był w złym humorze, sprzeciwił się temu. Nastąpiła krótka utarczka. Holmes stanął w pozycyi boksera, wymierzył jeden cios pięścią w jedną pierś, drugi cios w twarz i usunął z drogi dwu z trzech młodzieńców, którzy już nie upierając się dłużej, oddalili się wraz ze swym towarzyszem.
— Ah! — zawołał — to mi dobrze zrobiło... miałem nerwy tak naprężone... doskonałe ćwiczenie...
Ale spostrzegając nagle Wilsona, opartego o ścianę, zapytał:
— No co? Co się stało, stary druhu? Jesteś blady...
Stary druh wskazał swe bezwładnie zwieszone ramię i wyjąkał: