— Nie wiem, co mi jest... straszny ból w ramieniu...
— Ból w ramieniu? Poważny?
— Tak... tak... prawe ramię...
Mimo wysiłków nie mógł nim poruszyć. Sherlock go nacierał łagodnie najpierw, potem coraz silniej, aby poznać, jak mówił, “dokładny stopień bólu.” Dokładny stopień bólu jednak był tak wysoki, że bardzo zaniepokojony wszedł z nim do pobliskiej apteki, gdzie Wilson zemdlał.
Aptekarz i jego pomocnicy zajęli się nim zaraz. Skonstatowano, że ramię było złamane, skutkiem czego, zaszła natychmiast potrzeba chirurga, operacyi, domu zdrowia i t. d. Tymczasem rozebrano pacyenta, który wył z bólu.
— Dobrze... dobrze... doskonale... — mówił Sherlock, któremu wypadło trzymać chore ramię. — Trochę cierpliwości mój stary towarzyszu... za pięć, sześć tygodni ani śladu nie będzie... Ale mi zapłacą łotry! rozumiesz?... On nadewszystko, bo to jeszcze Lupina sprawka... Ah! przysięgam ci, że jeśli kiedy...
Urwał nagle, puścił ramię, co sprawiło Wilsonowi tak straszny ból, że nieszczęśli-
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.