Uderzyło go jednak wkrótce dziwne zjawisko: w środku przestrzeni, która go dzieliła od Arsena Lupin, inni ludzie postępowali w tym samym kierunku, a mianowicie: dwu wysokich drabów, w okrągłych kapeluszach po lewym chodniku i dwu innych w czapkach, z papierosami w ustach po prawym.
Może był w tem tylko prosty przypadek, ale Holmes zdziwił się więcej jeszcze, gdy Lupin wszedł do sklepu z tytoniem a czterej ludzie zatrzymali się wówczas, i jeszcze więcej — gdy oni ruszyli dalej jednocześnie z jego wyjściem, ale oddzielnie bokiem ulicy Chaussee d’Antin.
— Przeklęci — pomyślał Holmes — więc go śledzą!
I myśl, że inni są na tropie Arsena Lupin, że inni sprzątną mu nie sławę — o to mało się niepokoił — ale nieskończoną rozkosz przywłaszczenia sobie wyłącznie potężnego nieprzyjaciela, jakiego dotąd nie spotkał jeszcze — ta myśl go do rozpaczy doprowadzała. Jednak pomyłka była niemożebna: ci ludzie mieli właśnie wygląd nienaturalny tych, co jakkolwiek dostrajają swe
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.