zachowanie do zachowania innej osoby, ale usiłują to ukryć.
— Czyżby Ganimard wiedział więcej, niż się do tego przyznaje? — szepnął do siebie Holmes. — Czy drwi sobie ze mnie?
Miał ochotę zbliżyć się do jednego z czterech ludzi, aby się porozumieć z nimi. Ale w miarę zbliżania się ku bulwarom tłum stawał się gęstszy, Holmes obawiał się stracić z oczu Lupina i przyspieszył kroku. Wydostał się wreszcie na otwarte miejsce w chwili, gdy Lupin wchodził do restauracyi Hongrois na rogu ulicy Helder. Drzwi były otwarte tak, że Holmes, siadłszy na ławce po drugiej stronie bulwaru, widział go, jak zajmował miejsce przy stole wytwornie zastawionym, ozdobionym kwiatami, gdzie siedzieli już trzej panowie we frakach i dwie damy nadzwyczaj bogato ubrane. Wszyscy powitali go z oznakami gorącej sympatyi.
Sherlock szukał oczyma czterech ludzi i spostrzegł ich rozprószonych obok grup, przysłuchujących się orkiestrze cygańskiej w sąsiedniej kawiarni. Rzecz ciekawa — zdawali się nie zajmować zupełnie Arsenem Lupin, lecz daleko więcej ludźmi, którzy ich otaczali.
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/162
Ta strona została uwierzytelniona.