Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

mes rozpoznał pana w długim surducie i zdawało mu się, że poznaje właściciela restauracyi. Co do jasnowłosej damy, była do niego zwrócona plecami, siedziała w fotelu.
— Narada — pomyślał. — Zdarzenia wieczorne rzuciły popłoch, czują potrzebę naradzenia się. Ah! wziąć ich teraz wszystkich razem!...
Jeden z wtajemniczonych się poruszył, Holmes skoczył na ziemię i zanurzył się w ciemności. Pan w surducie i właściciel restauracyi wyszli z domu. Wkrótce na pierwszem piętrze pokój oświetlono i ktoś zapuścił rolety. A potem ciemność od góry do dołu.
— Ona i on pozostali na parterze — powiedział sobie Sherlock. — Dwaj spólnicy zajmują pierwsze piętro.
Przeczekał część nocy nie ruszając się z miejsca w obawie, aby Arsen Lupin nie wyszedł w czasie jego nieobecności. O czwartej, spostrzegając dwu ajentów policyi w ulicy, zbliżył się do nich, wytłómaczył sytuacyę i nakazał baczność nad domem.
Sam udał się do mieszkania Ganimarda — przy ulicy Pergolese. Zbudził go.
— Mam go jeszcze.