Mam tego dowody. Ganimard przetrząsnął dom dziś rano, a Holmes był z nim. Prócz tego...
— Prócz tego?
— Jest inna rzecz jeszcze: brakuje nam jednego z naszych ludzi — Jeanniot.
— Odźwiernego?
— Tak.
— Ale to ja posłałam go dziś rano na ulicę Chalgrin zebrać granaty zgubione z mej broszki.
— Niema wątpliwości. Holmes pochwycił go w sidła.
— W żaden sposób. Granaty były odniesione do jubilera na ulicę de la Paix.
— A co się potem stać mogło?
— Oh! Maksie! ja się boję.
— Niema się czego lękać. Ale przyznaję, że sytuacya bardzo poważna. Cóż on wie? Gdzie się ukrywa? Jego siła polega na jego odosobnieniu. Nic nie może go zdradzić.
— Więc co postanawiasz?
— Najwyższą ostrożność, Klotyldo. Oddawna jestem zdecydowany zmienić moje mieszkanie, przenieść je tam w miejsce
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.