— Dobrze, idę prosto do celu. A więc przed pięciu laty ojciec pani miał sposobność poznać niejakiego pana Maksyma Bermond, który przedstawił mu się, jako przedsiębiorca, czy budowniczy, nie umiem tego ściśle określić. W każdym razie pan Destange powziął sympatyę dla tego człowieka, a ponieważ stan zdrowia nie pozwalał mu już zajmować się interesami, powierzył panu Bermond wykonanie kilku zamówień, które przyjął od dawnych swych klientów i które zdaje się odpowiadały uzdolnieniu jego współpracownika.
Sherlock zatrzymał się. Wydało mu się, że blada twarz młodej kobiety pobladła więcej jeszcze. Jednak z największym spokojem rzekła:
— Nie znam spraw, o których mi pan opowiada, a nadewszystko nie rozumiem, w czem mogą mnie one dotyczyć?
— W tem pani, że p. Maksym Bermond nazywa się właściwem swem nazwiskiem, które pani zna tak samo dobrze, jak ja, Arsen Lupin.
Zaśmiała się głośno:
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/194
Ta strona została uwierzytelniona.