— Jakże panie Holmesie, co pan mówi o tej przejażdżce?
— Rozkoszna pani, doprawdy rozkoszna — odparł Holmes.
Nigdy być może nie był zniewolony do większego wysiłku nad sobą samym, aby wymówić te słowa bez drżenia w głosie, bez niczego, co mogłoby świadczyć o kompletnem rozbiciu całej jego wewnętrznej istoty. Ale naraz mocą jakiejś wewnętrznej reakcyi przypływ wściekłości i nienawiści zerwał tamy, uniósł jego wolę — ruchem gwałtownym dobył rewolwer i zmierzył w pannę Destange.
— W tej chwili, w tej sekundzie zatrzymaj Lupin! lub strzelę do pani!...
— Radzę celować w policzek, jeśli pan chce trafić w skroń! — odrzekł Lupin, nie odwracając głowy.
— Maksie! — zawołoła Klotylda — nie jedź tak prędko! Bruk ślizki, boję się!
Uśmiechała się ciągle, patrząc w bruk.
— Niech wstrzyma! Niechże on wstrzyma! — wołał Holmes szalony z gniewu. Widzi pani, żem gotów na wszystko.
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/206
Ta strona została uwierzytelniona.