Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie jego, ale Bank ziemski. On musi mi wydać mój milion!
— W zamian za los, lub przynajmniej za dowód, że go pan kupił.
— Dowód jest, bo Arsen Lupin przyznaje, że skradł biurko.
— Czy słowo Arsena Lupin wystarczy trybunałowi?
— Nic mnie nie obchodzi, dochodzę swego.
Paradyz trząsł się w niecierpliwości. Czyniono zakłady i jedni utrzymywali, że Arsen Lupin wywłaszczy pana Gerbois, inni, że pozostanie przy swych groźbach. I doświadczono pewnych obaw, tak siły dwóch przeciwników były nierówne: jeden nieugięty i wytrawny w walce, drugi wściekły, jak szczuty zwierz.
W piątek wyrywano sobie “Echo de France” i gorączkowo śledzono drobne ogłoszenia na piątej stronicy.
Ani jeden wiersz nie był przeznaczony dla p. Ars. Lup. Na wezwanie Arsena Lupina pan Gerbois odpowiadał milczeniem. Było to wypowiedzenie wojny.
Wieczorem dzienniki donosiły o porwaniu panny Gerbois.