— Hallo!... Hallo!...
Milczenie. A Holmes znów:
— Tak, to ja Maksym...
Tu zarysował się dramat z całą wyrazistością swego tragizmu. Lupin nieugięty, szyderczy, Lupin nie usiłował nawet pokryć swego niepokoju, wybladły wytężał słuch, aby posłyszeć, odgadnąć... A Holmes mówił dalej, odpowiadając na głos tajemniczy:
— Hallo!... Hallo!... Ale tak, wszystko skończone i właśnie miałem pójść po ciebie, jakieśmy postanowili... Dokąd?... W miejsce gdzie jesteś. Czy myślisz, że tam jeszcze...
Wahał się, szukając wyrażeń, potem się zatrzymał. Wyraźnem było, że chce ją zapytać, nie zapędzając się sam zbyt daleko i że nie wie zupełnie, gdzie ona jest. Przytem obecność Ganimarda zdawało się, że go krępuje... Ah! gdyby cud jaki przeciął nić tej dyabelskiej rozmowy! Lupin wzywał go całą mocą swych naprężonych nerwów.
A Holmes mówił jeszcze:
— Hallo!... Hallo!... Nie słyszy pani? I ja tak samo... to źle... zaledwie odróżniam. Słucha pani? Więc tak, rozwa-
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/244
Ta strona została uwierzytelniona.