binie de Crozon. Zdaje mi się, że nie powinien się pan uskarżać.
— Ale jasnowłosa dama?
— Znajdź ją pan.
Nasunął kapelusz na głowę i wyszedł szybko, jak ktoś, co nie ma zwyczaju się zatrzymywać, gdy interes już załatwiony.
∗
∗ ∗ |
— Szczęśliwej podróży mistrzu! — wołał za nim Lupin. — Wierzaj mi, nie zapomnę nigdy serdecznych stosunków, jakie nas łączyły. Pozdrowienie odemnie panu Watsonowi!
Nie otrzymał żadnej odpowiedzi, więc zaśmiał się:
— Otóż co się nazywa zmykać po angielsku! Ah! ten szlachetny wyspiarz nie posiada zupełnie tego subtelnego poczucia uprzejmości, w którem my tak celujemy. Pomyśl tylko Ganimard o takiem pożegnaniu, jakby je Francuz wykonał w podobnych okolicznościach! Pod jak wyszukaną subtelnością grzeczności osłoniłby swój tryumf!... Ale Boże Wszechmogący! Ganimard, cóż to ty robisz? Co to — na dobre rewizya?... Ależ, nic tu już niema, mój ser-