Ta strona została uwierzytelniona.
deczny, ani jednego papierka. Moje archiwa są w pewnem schronieniu.
— Kto wie! kto wie!
Lupin zrezygnował. Przytrzymywany przez dwu ajentów, otoczony przez wszystkich innych, poddał się cierpliwie rozmaitym operacyom. Ale po kilku minutach westchnął.
— Prędzej! Ganimard, nigdy nie skończysz chyba.
— Bardzo się śpieszysz?
— Czy ja się spieszę!... widzenie naglące!
— W areszcie?
— Nie, na mieście.
— Ba! o której godzinie?
— O drugiej.
— Już trzecia.
— Właśnie — spóźnię się, a niczego tak nie znoszę, jak opóźnienia.
— Ale mi pozwolisz jeszcze pięć minut?
— Ani jednej więcej.
— Bardzo uprzejmie... postaram się...
— Nie mów tak wiele. Cóż to jeszcze ta szafa ścienna?... Ależ ona próżna!
— Jednak są listy.