Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/252

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nic nie słyszysz? — zapytał Lupin.
— Nic.
— I ja też nic. A jednak uprzedziłeś komendanta mej stacyi aerostatycznej, aby przygotował balon, dający się kierować, który nas wkrótce uniesie... do nieba...
— No! — zawołał Ganimard, kończąc swój przegląd — dość głupstw, w drogę!...
Postąpił kilka kroków, inni podążyli za nim. Lupin nogą nie ruszył.
Ajenci popychali go. Daremnie.
— A więc — rzekł Ganimard — nie chcesz iść?
— Bynajmniej.
— W takim razie...
— Ależ to zależy...
— Od czego?
— Od miejsca, dokąd mnie prowadzicie.
— Do aresztu, do dyabła!
— A więc — nie idę. Nie mam żadnego interesu w areszcie.
— Czyś oszalał?
— Czyżem ci nie mówił, że mam naglące spotkanie?
— Lupin!