Windę znów zamknięto, a w niej wysłano Ganimarda ku niższym piętrom.
Wszystko to dokonało się tak szybko, że stary urzędnik policyi, zastał jeszcze swych ajentów przy loży odźwiernego.
Bez słowa już przebiegli podwórze i wpadli na schody służbowe. Był to jedyny sposób dostania się na piętro, przeznaczone dla służby, gdzie się dokonała ucieczka. Długi korytarz z kilkoma zakrętami, otoczony maleńkimi pokoikami, numerowanymi, prowadził do drzwi, które poprostu wyparto. Z drugiej strony tych drzwi a zatem już w domu sąsiednim, był inny korytarz, również załamany w kąty i otoczony podobnymi pokoikami. Na końcu schody służbowe. Ganimard zbiegł niemi, przebiegł dziedziniec, bramę i rzucił się w jakąś ulicę, ulicę Picot. Wtedy dopiero zrozumiał: Dwa domy zbudowane w głębi dotykały się, zaś ich fronty wychodziły na dwie ulice, nie przecinające się, lecz równoległe i odległe od siebie na jakieś 70 metrów.
Wszedł do loży odźwiernej i, pokazując swą kartę, zapytał:
— Czterech ludzi wyszło tędy?
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/256
Ta strona została uwierzytelniona.