wychodziły na werendę ogrodową. Przez oszklone drzwi widzieli dwie sylwetki w tem samem miejscu.
— To ciekawe — rzekł Holmes — zdaje mi się, że słyszę szmer w domu.
— W domu? Niemożebne. Wszyscy śpią.
— Posłuchaj jednak...
W tej chwili lekki świst dał się słyszeć od strony sztachetów, jednocześnie spostrzegli niewyraźny snop światła, jak gdyby wychodzącego z domu.
— Baronostwo musieli u siebie zaświecić — szepnął Holmes. — To ich pokój jest ponad naszym.
— To pewnie ich słyszeliśmy — rzekł Wilson.
— Może oni właśnie obserwują sztachety.
Po raz drugi świst jeszcze ostrożniejszy.
— Nie rozumiem, nie rozumiem — rzekł Holmes podrażniony.
— I ja tak samo — wyznał Wilson.
Holmes przekręcił klucz we drzwiach, podniósł zatrzask i lekko otworzył drzwi.
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/286
Ta strona została skorygowana.