Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/291

Ta strona została skorygowana.

— Za żadną cenę! — zawołał żywo Anglik — za żadną cenę! Mam zwyczaj zwracać się do tych ludzi dopiero, gdy ich zapotrzebuję.
— Ależ strzały?...
— Niewarto!
— Pański przyjaciel?...
— Mój przyjaciel jest tylko ranny... Wpłyń pan, aby doktor milczał. Ja odpowiadam za wszystko wobec władzy.


∗             ∗

Minęły dwa dni bez żadnego zdarzenia, ale Holmes prowadził swą czynność z drobiazgową starannością i z ambicyą, którą podniecało wspomnienie zuchwałego napadu, dokonanego w jego oczach, a bez możności zapobieżenia mu.
Niezmordowany przetrząsnął dom i ogród, rozmawiał z domownikami i długo pozostawał w kuchni i stajni a choć nie znalazł żadnej wskazówki, która by mu drogę oświetliła, nie tracił mimo to nadziei.
— Znajdę — myślał — i właśnie tutaj znajdę. Tu nie tak, jak w sprawie jasnowłosej damy, trzeba rzucać się na oślep na nieznane drogi, by osiągnąć cel niespodziewa-