Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/292

Ta strona została skorygowana.

ny. Tym razem stoję na właściwym terenie walki. Nieprzyjacielem nie jest niewidzialny i niedosięgalny Lupin, ale jego wspólnik z ciała i kości, który żyje i porusza się w obrębie tego domu. Najdrobniejszy szczegół a moje domysły będą utrwalone.
Ten szczegół, z którego miał wyprowadzić najdonioślejsze konsekwencye z tak cudowną zręcznością, że w sprawie lampy żydowskiej może najświetniej zabłysnął jego geniusz detektywa, ten właśnie szczegół — traf tylko mu nasunął.
Po południu dnia trzeciego, wchodząc do pokoju, położnego nad buduarem, w którym dzieci się uczyły, zastał tam młodszą z dziewczynek Henrysię. Szukała nożyczek.
— Wie pan — rzekła do Holmesa — ja robię takie same papierki, jak te, co pan dostał wtedy, wieczorem.
— Kiedy wieczorem?
— Tak, po obiedzie. Pan dostał papier z nalepionymi paskami, wie pan telegram... Ja takie same robię.
Wybiegła. Dla każdego innego te słowa miałyby jedynie znaczenie dziecinnej uwagi i Holmes z początku słuchał ją roztar-