— Odmawiam. Mam już dosyć nierównej walki, w której mam wszelką pewność, że nieprzyjaciel jest górą. Podłe to? czy głupie? czy jak pan sobie chce... Śmieję się z tego! Lupin jest silniejszy, niż my. A zatem nic innego nie pozostaje, jak uledz.
— Nie ulegam.
— On pana nagnie, pana tak samo, jak innych.
— A więc będzie to widowisko, którego satysfakcya nie powinna pana ominąć!
— Ah! tak, to prawda — rzekł Ganimard ochoczo. — A ponieważ pan nie ma jeszcze długich z nim rachunków, chodźmy.
Obadwaj siedli do dorożki. Na ich zlecenie, woźnica zatrzymał się nie dojeżdżając do domu, po drugiej stronie alei, przed małą kawiarnią, i tam na werendzie usiedli wśród krzewów wawrzynu i bluszczu. Wieczór się zbliżał.
— Garson — zawołał Holmes — atrament i pióro!
Napisał i znów zawołał garsona.
— Zanieś ten list do odźwiernego domu vis a vis. To pewnie ten człowiek w czapce, co pali papierosa w bramie.
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/301
Ta strona została skorygowana.