Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/308

Ta strona została skorygowana.

nie, nie było go już tam. Przez domy przyległe, przez dachy, przez jakieś wyjścia zdawna przygotowane już musiał uciec i tym razem jeszcze tylko cień Lupina mieli pochwycić.
Dreszcz ich przebiegł. Szmer zaledwie dosłyszalny po tamtej stronie drzwi przesunął się śród ciszy. A oni odnieśli wrażenie, niemal pewność, że jednak on tam był, oddzielony od nich cienką deską drzwi, że ich podsłuchiwał, że ich słyszał.
Co począć? Położenie było tragiczne. Mimo całej zimnej krwi dwu starych wilków policyi, wzruszenie takie ich przejmowało, że zdawało im się, że widzą uderzenia własnych serc.
Spojrzeniem Ganimard szukał rady u Holmesa. Potem gwałtownie uderzył pięścią w drzwi. Odgłos kroków, teraz już odgłos, który nie starał się ukryć...
Ganimard wstrząsnął drzwiami. Silnym rzutem ramienia Holmes wywalił je i obaj rzucili się do ataku. Nagle się zatrzymali. W pokoju sąsiednim rozległ się strzał. Jeszcze jeden i łoskot padającego ciała...
Wchodząc spostrzegli rozciągniętego