Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/317

Ta strona została skorygowana.

Wybiegł szybko. Przeszedł aleję Messine i spostrzegł pannę Alicyę, jak wchodziła do apteki. Wyszła po dziesięciu minutach z flakonikami i butelką owiniętą w biały papier. Ale gdy wracała aleją, zaczepił ją człowiek jakiś, który już od chwili ją gonił z czapką w ręku, z miną natarczywą, jakby żądał jałmużny.
Zatrzymała się i dała mu drobną monetę, potem szła swoją drogą.
— Mówiła do niego — powiedział do siebie Anglik.
Nie była to pewność, ale intuicya raczej, dość silna jednak, aby go zniewolić do zmiany taktyki. Zapominając o nauczycielce puścił się śladem fałszywego żebraka.
Tak dążąc jeden za drugim, przybyli na plac św. Ferdynanda. Nieznajomy błąkał się długo dokoła domu Bressona, wznosił niekiedy wzrok ku oknom drugiego piętra i obserwował ludzi, którzy wchodzili do domu.
Po godzinie zajął miejsce na górze w tramwaju, idącym do Neuilly. Holmes wszedł tam także i siadł nieco dalej za nieznajomym, obok jakiegoś pana, czytającego