— Czy nie widzieliście tu trzech ludzi na rowerach?
Rybak dał znak głową, że nie.
Anglik nalegał:
— Ale owszem... Trzej ludzie... Zatrzymali się o trzy kroki od was?
Rybak wziął wiosło pod pachę, wyjął z kieszeni notes, napisał coś na jednej z jego stronic, wyrwał i podał Holmesowi.
Dreszcz zimny go przejął: jednym rzutem oka pośrodku stronicy, którą trzymał w ręku, spostrzegł grupę liter wyciętych z albumu:
CDEHIOPWŹEO — 237.
Zamglone słońce wisiało ponad rzeką.
Pod osłoną obszernych skrzydeł słomianego kapelusza człowiek wrócił do swego zajęcia. Jego kurtka i kamizelka leżały złożone obok niego. Z całą uwagą oddał się połowowi, wpatrując się w pławik wędki, kołyszący się na wodzie.
Upłynęła długa chwila, chwila uroczystej i groźnej ciszy.
— Czyżby to on? — myślał Holmes z niepokojem niemal bolesnym.
Nagle błysnęła mu prawda:
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/322
Ta strona została skorygowana.