Na prośbę Holmesa, Lupin opowiedział swą ucieczkę.
— Jeśli wogóle — mówił — można to nazywać ucieczką. To było tak proste! Moi przyjaciele czuwali, bo naznaczyłem im spotkanie dla wyłowienia lampy żydowskiej. I tak przeczekawszy dobre pół godziny pod dnem wywróconej łodzi, skorzystałem z chwili, gdy Folenfant i jego ludzie poszukiwali mego trupa wzdłuż brzegów, i znów dosiadłem łodzi. Moi przyjaciele w przejeździe zabrali mnie już tylko w swoją łódź motorową i pomknęliśmy pod zdumionym wzrokiem pięciuset ciekawych gapiów, Ganimarda i Folenfant.
— Prześlicznie! — zawołał Holmes... — najzupełniej udane! A teraz ma pan interesa w Anglii?
— Tak. Pewne uporządkowanie rachunków... Ale zapomniałem... A pan d’Imblevalle?
— Wie wszystko.
— Ah! drogi mistrzu! Cóżem ci mówił? Szkoda jest niepowetowana teraz. Czyż nie należało raczej pozwolić mnie działać, według mego uznania? Jeszcze dzień
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/357
Ta strona została skorygowana.