— Jednak trzeba mieć przyczynę, aby gdzieś być, — zauważył pan Dudouis, a w tym razie przyczyny wydają mi się niejasne. Biurko nie jest wyłamane, ani portfel skradziony. Złoto pozostało nawet na stole.
— Tak — zawołał Ganimard — ale sławny dyament?
— Jaki dyament?
— Dyament niebieski! Sławny dyament, który zdobił koronę królewską Francyi i który był ofiarowany przez księcia d’A... Leonidzie L..., a po śmierci Leonidy L... odkupiony prze barona d’Hautrec przez pamięć znakomitej aktorki, którą kochał namiętnie. To historya, której stary, jak ja, Paryżanin, nie zapomni nigdy.
— Oczywiście — rzekł sędzia śledczy — że jeśli niebieski dyament się nie znajdzie, wszystko się wyjaśnia... Ale gdzież go szukać?
— Na palcu pana barona — rzekł Karol. — Niebieski dyament nie schodził z jego lewej ręki.
— Widziałem tę rękę — potwierdził Ganimard, zbliżając się do nieboszczyka — i mogą się panowie przekonać, że jest na niej tylko prosta obrączka złota.
Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.