dziwą jasnowłosą damę w księdze hotelowej — i sztuka odegrana! Co mówisz na to Ganimard? Chciałem ci opowiedzieć przygodę przy obiedzie, wiedząc, że naśmiewać się z niej będziesz pierwszy. W istocie jest kapitalna i wyznaję, że z mej strony ubawiłem się bajecznie!
A więc dzięki, drogi przyjacielu; najserdeczniejsze pozdrowienie dzielnemu panu Dudouis.
— Ależ on wie wszystko! — jęknął Ganimard, który bynajmniej nie myślał się śmiać. — Wie rzeczy, których nie mówiłem nikomu! Jakże mógł wiedzieć, że ja tu sprowadzę szefa policyi? Jak mógł wiedzieć o znalezieniu przeze mnie pierwszego flakonu?... Jak mógł wiedzieć?
Trząsł się, rwał włosy z rozpaczy.
Panu Dudouis żal się go zrobiło.
— No! Ganimard pociesz się, na drugi raz lepiej się uda.
I szef policyi wyszedł w towarzystwie pani Real.
∗
∗ ∗ |
Przeszło dziesięć minut. Ganimard czytał i odczytywał list Lupina. Opodal hrabia i hrabina de Crozon, pan d’Hautrec i pan