Maks Lamar rzucił się na zamknięte drzwi garażu, próbując je otworzyć. Ale napróżno.
Kobieta w czerni ciągnęła do siebie z całej siły okrycie, trzymające ją uwięzioną, ale doktór też przytrzymywał bardzo mocno ten kawałek czarnej materji, zatrzaśniętej drzwiami.
W tej chwili nadeszła Flora.
Maks Lamar, nie puszczając płaszcza, obrócił głowę ku niej.
— Trzymam ją! — zawołał, — ale potrzebuję pomocy pani panno Travis. Czy będzie pani tak dobrą i zechce pani udać się do sąsiedniego domu, do właścicieli garażu, by spytać ich, czy pozwolą wyłamać bramę.
— Dobrze, — odpowiedziała Flora, nie mogąc odmówić usługi, by nie popaść w podejrzenie.
Dom, do którego należał garaż, był piękną willą, tonącą w bogactwie drzew i krzewów. Flora zadzwoniła do bramy i znalazła się wobec młodej kobiety. Przedstawiła jej swoją prośbę.