Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/107

Ta strona została skorygowana.
103

— Istotnie. Ale jego potomkowie, ponieważ istnieją, mogą zdawać rachunki... Więc chcę jutro zobaczyć się z pewnym osobnikiem, który znał lepiej, niż my wszyscy, Dżima Bardena. Mówię tu o szewcu Samię Smillingu.
— Sam Eagen tak zwany Sam Smilling, — poprawił Allen... — Tak, on znał Bardena. Ale to indywiduum bardzo podejrzane, ten Sam... Kilku agentów naszych myśli nawet, że on odegrał komedję, kiedy mu się powiodło, po zaaresztowaniu go za kradzież, udać kleptomana. Mówią oni, że ta jego dobroduszność, której zawdzięcza swój przydomek[1], jest poprostu maską, bardzo umiejętnie noszoną. Wzięliśmy go znów pod obserwację od czasu tej sławnej kradzieży u jubilera Clarka, gdzie prawdopodobnie umoczył on swe paluszki.
— Widziałem Sama, kiedy siedział w więzieniu, a potem w przytułku, — rzekł Lamar, — i nigdy nie byłem zupełnie pewny jego odpowiedzialności. Jednakże zdawało się, że bardzo żałuje za swe winy i sądziłem, że od czasu gdy opuścił więzienie, t. j. od roku, prowadzi on życie pracowite, zarabiając na chleb szewstwem, a raczej łataniem obuwia. To panna Travis, wiesz, ta młoda panienka, którą onegdaj spotkaliśmy w parku? dała mu pieniądze na urządzenie warsztatu. Zainteresowała się nim, poznawszy go podczas wizyty w przytułku.
— Panna Travis jest równie dobra, jak piękna, — powiedział Allen uroczyście.
— Jestem także tego zdania, — zgodził się Lamar. — Mówiłem ci, że zamierzam jutro zobaczyć się z Samem. I zaraz potem przyjdę tu, zdać ci sprawę.


∗             ∗
  1. Smilling = uśmiechnięty.