Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/138

Ta strona została skorygowana.
134

Lamar rozpoczął opowiadanie tego, co mu powiedział dyrektor.
Podczas gdy mówił, portjery aksamitne za kanapą lekko zadrżały. Blada twarz Klary Skinner ukazała się na chwilę w rozchyleniu ciężkich fałd, które natychmiast znów ją zasłoniły, a wysunęła się stamtąd jej ręka, ręka biała, podłużna, pięknie utrzymana, ze znakiem czerwonego koła, nakreślonego przez złodziejkę parę chwil przedtem. Ręka ta pocichutku i powoli zbliżyła się do Flory, wsłuchanej w opowiadanie Lamara i delikatnie odpinając kolję perłową spiętą na karku młodej dziewczyny, zabrała drogocenny klejnot.
Czując perły zsuwające się po szyji, Flora krzyknęła, i odwróciła głowę. Lamar, zdziwiony, uczynił ten sam ruch.
Oboje ujrzeli rękę, naznaczoną Czerwonem kołem, trzymającą porwany naszyjnik.
Flora i Maks Lamar przez chwilę zamarli na miejscu za zdumienia.
Lamar ocknął się pierwszy, przeskoczył kanapę, rzucił się na portjery i chciał przejść przez zasłonięte niemi drzwi, ale uczuł pewien opór, tak, że stracił parę chwil znowu. Gdy wreszcie drzwi otworzył, okazało się, że zabarykadowano je z tamtej strony dwoma ciężkiemi fotelami. Lamar i Flora znaleźli się w pustej sieni. Doktor przebiegł sąsiednią galerję i wyszedł do parku, nie natrafiając na najlżejszy nawet ślad złodziejki. Flora stojąc na pięknym peronie, ujętym w ramę starych bluszczów, rozglądała się na wszystkie strony.
— Nic. Nic nie znalazłem, rzekł Lamar, wracając z obchodu parku. Znikła jak cień! Chodźmy do salonu, dobrze? A tymczasem, proszę panią bardzo, ani słowa przed kimkolwiekbądź o tem, co zaszło. Zbliża się koniec balu, goście się rozjeżdżają, ustawimy się w sieni obok wyjścia.


∗             ∗