Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/139

Ta strona została skorygowana.
135

Mary siedziała długo obok westibulu, potem poszła do salonu, gdzie przebywała pani Travis.
— Ja wracam do domu, — rzekła matka. — A ty, moja droga Mary, odprowadzisz potem Florę. Auto odeślę wam z powrotem.
Mary dopomogła pani Travis w ubraniu się i wyszukaniu samochodu, poczem wróciła do jednego z zacisznych saloników, usiadła w wielkim, miękkim fotelu i pomału zadrzemała, skulona i prawie niewidoczna w głębi fotelu.
Zbudził ją lekki szmer. Otworzyła oczy i ujrzała kobietę w czarnej aksamitnej sukni balowej, stojąca obok bronzowego rycerza. Nieznajoma natomiast nie widziała Mary, spokojnie wyciągnęła z kieszeni sznur pereł, zakończony wisiorkiem, który wydał się Mary dziwnie znanym. Sznur pereł został włożony do woreczka skórzanego, wsuniętego potem poza stanik, poczem nieznajoma podniosła swą prawą rękę i popatrzyła na nią z uśmiechem zadowolenia.
Mary z trudem wstrzymała okrzyk: na ręce tej widniał znak czerwonego koła!
Kobieta w czerni zbliżyła się jeszcze bardziej do posągu, wyciągnęła rękę i z poza nogi rycerza wydobyła małą flaszeczkę. Płynem w niej zawartym natarła starannie znak czerwonego koła, który zniknął zupełnie po tej operacji. Po ukończeniu zabiegu nieznajoma schowała do kieszeni flaszeczkę, pudełeczko i pendzelek i nie spiesząc się, oddaliła się w kierunku wyjścia.
Po jej wyjściu Mary cała drżąca, wstała ze swego fotelu, chcąc podejść do posągu. W tym celu musiała przejść obok okna, wychodzącego na szeroką galerię zewnątrz budynku. Okno to nagle otworzyło się bez szelestu i jakiś człowiek wskoczył do salonu. Bez słowa, jak zwiesz dziki, rzucił się na Mary i uderzył ją pięścią pod brodę. Cios był