dzie przeciąć obcas na dwoje! Gdy tak majstrowałem, raptem obcas sam się odkręcił, odsłaniając wnętrze a w niem klejnoty, które tu przynoszę.
Maks Lam ar oglądał trzewik.
— Dobrze, dobrze! — rzekł. — Winszuję panu ważnego odkrycia! Mnie się to nie udało... A przecież powinienem był niedowierzać pewnym butom podobnież nierównej wagi, jakie miałem w ręku wczoraj u tego szewca Sama Smilinga...
Słysząc to nazwisko, Klara wydała lekki okrzyk.
— Aha! — zawołał Maks Lamar. — Sama się zdradziła! Jest ona wspólniczką Sama Smilinga!... Policja! Proszą nabrać tę kobietę i zamknąć ją w oddzielnej celi. A teraz, kochany Randolfie, zatelefonuj, by natychmiast przysłano trzech ludzi.
Dyrektor policji bezzwłocznie spełnił życzenie przyjaciela.
— Dokąd mamy iść? Co zamierzasz czynić? — zapytał Maksa.
— Ująć szefa bandy w jego legowisku! I więcej asysty nie trzeba, aby nie wzbudzić podejrzeń, aby ptaszek nam nie uleciał.
I zacierając ręce, rzekł z pewnem zadowoleniem:
— Ach, ach, panie Samie Eagen! przezwali pana „Uśmiechniętym“, otóż zapewniam cię, że nie będziesz już się śmiał teraz.
Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/153
Ta strona została skorygowana.
149